Monday, November 16, 2009

xxx

człowieku. kiedy bedziesz gotowy wstac i podazyc sciezka, ktora obrales lata temu? kiedy zdobedziesz sie na powstanie, zbiorowe ruszenie wszystkich swych organow, narzadow, tkanek i komorek? kiedy pozwolisz wygasnac ułudom, wyplynac lzom i nie pozostanie w tobie juz nic wiecej niz kilka przepalonych belek, ktore niedlugo moga runac?

nie wiem kiedy to bedzie. wiem za to co sie wtedy stanie. wtedy to wlasnie wezmiesz swoj wor pokutny, worek podroznego i wyruszysz w swa droge, uslana cierniami, najsamotniejsza z samotnych a na ktorej koncu znajdziesz tylko i aż...koniec.


kazdy czlowiek, kazda dusza ma swoj limit. swoja wytrzymalosc i pojemnosc. w ktoryms momencie, w zaleznosci od wrodzonych jej cech, konczy sie juz ta objetosc, ktora mozna zalac brudem i smutkiem. wtedy czlowiek peka. wtedy juz nie patrzy na to co sie stanie. chocby najstalszy, najpewniejszy i najniesamowiciej wzorcowo stworzony rzuca to, co ma w rekach, ciska we wszystkich kamieniami i ucieka jak najdalej, tak jak tylko potrafi najlepiej.




tak latwo, tak latwo przelatywac palcami po wszystkich kartkach zapisanych kiedys. dramat. zawsze sie wydawalo, ze to dramat, nie? ze juz bardziej gorzko nie mozesz zaplakac. piesci w poduszke, sciane, szklo, co sie nawinie. czasami moglo zabolec tak, ze pociekla krew wnetrznosciami i bylo dobrze, bylo tak swietnie bo juz gorzej byc nie moglo. stukrotne wyrzucanie sobie wlasnej beznadziejnosci, niemocy, miejca, w ktorym przyszlo zyc, zaleglosci, uleglosci, uleglosci, uleglosci. nie pytaj sama siebie po dniach, niech nikt nie pyta o czym ja mowie, o czym ja mowilam, o czym ja myslalam i czego ja chcialam. czekalas jak ten cholerny stopowicz na deszczu, tak ty czekalas az wreszcie przyjdzie magiczna postac w lisciach lopianu z wlosami z napalmu i cie stad wyrwie. gowno. dalej tu jestes, dalej tu siedzisz, dalej gowno zrobilas. 


aha pozniej jeszcze przypomina sie inna kartka, jest na niej pokoj, nie ma w nim okien, jest w nim lampa nad stolem, lustro na scianie, wielka szafa, plaskie lozko, gadajaca lodowka, wejscie do klubu na dzikim zachodzie, zlowieszczy piec, wiecznie rozlozona suszarka, duzo makaronu, pomidorow, opiekacz do tostow, spinacze w doniczce z biedronkami, obrus w bialo-czerwona kratke, lampki na suficie i papierowy telewizor na scianie. wlasciwie nie wiem co to za roznica.

No comments:

Post a Comment