Tuesday, March 2, 2010

.

riplejs mi nał.

Friday, February 26, 2010

mam. kurwa. dosyć. idiotów. w. moim. życiu. koniec. kropka. naprawdę. serio. srsly. naprawdę. to. nie. jest. do. zniesienia. gdy. otacza. mnie. kupa. gówna. mentalnego. nieodpowiedzialnego. idiotycznego. gówna. naprawdę. gdzie. znajdę. przepraszam. państwa. wreszcie. jedno. wspaniałe. miejsce. mojego. wymarzonego. skonania. gdzie. naprawdę. usiądę. położę. się. umrę. i. powiem. tak. teraz. naprawdę. już. mi. nie. zależy.

Monday, December 7, 2009

jean-do bauby

zespół zamknięcia, neurologia i zapomniałam

Monday, November 23, 2009

okay

i really. want. to. move. to. the. u. s. and. a. somewhere north and west or east maybe, but something like magical powers is pro-west. 

plz. i. want. to. go. to. usa/sweden/finland/great britain/czech rep. next year, plz let it be.

Monday, November 16, 2009

xxx

człowieku. kiedy bedziesz gotowy wstac i podazyc sciezka, ktora obrales lata temu? kiedy zdobedziesz sie na powstanie, zbiorowe ruszenie wszystkich swych organow, narzadow, tkanek i komorek? kiedy pozwolisz wygasnac ułudom, wyplynac lzom i nie pozostanie w tobie juz nic wiecej niz kilka przepalonych belek, ktore niedlugo moga runac?

nie wiem kiedy to bedzie. wiem za to co sie wtedy stanie. wtedy to wlasnie wezmiesz swoj wor pokutny, worek podroznego i wyruszysz w swa droge, uslana cierniami, najsamotniejsza z samotnych a na ktorej koncu znajdziesz tylko i aż...koniec.


kazdy czlowiek, kazda dusza ma swoj limit. swoja wytrzymalosc i pojemnosc. w ktoryms momencie, w zaleznosci od wrodzonych jej cech, konczy sie juz ta objetosc, ktora mozna zalac brudem i smutkiem. wtedy czlowiek peka. wtedy juz nie patrzy na to co sie stanie. chocby najstalszy, najpewniejszy i najniesamowiciej wzorcowo stworzony rzuca to, co ma w rekach, ciska we wszystkich kamieniami i ucieka jak najdalej, tak jak tylko potrafi najlepiej.




tak latwo, tak latwo przelatywac palcami po wszystkich kartkach zapisanych kiedys. dramat. zawsze sie wydawalo, ze to dramat, nie? ze juz bardziej gorzko nie mozesz zaplakac. piesci w poduszke, sciane, szklo, co sie nawinie. czasami moglo zabolec tak, ze pociekla krew wnetrznosciami i bylo dobrze, bylo tak swietnie bo juz gorzej byc nie moglo. stukrotne wyrzucanie sobie wlasnej beznadziejnosci, niemocy, miejca, w ktorym przyszlo zyc, zaleglosci, uleglosci, uleglosci, uleglosci. nie pytaj sama siebie po dniach, niech nikt nie pyta o czym ja mowie, o czym ja mowilam, o czym ja myslalam i czego ja chcialam. czekalas jak ten cholerny stopowicz na deszczu, tak ty czekalas az wreszcie przyjdzie magiczna postac w lisciach lopianu z wlosami z napalmu i cie stad wyrwie. gowno. dalej tu jestes, dalej tu siedzisz, dalej gowno zrobilas. 


aha pozniej jeszcze przypomina sie inna kartka, jest na niej pokoj, nie ma w nim okien, jest w nim lampa nad stolem, lustro na scianie, wielka szafa, plaskie lozko, gadajaca lodowka, wejscie do klubu na dzikim zachodzie, zlowieszczy piec, wiecznie rozlozona suszarka, duzo makaronu, pomidorow, opiekacz do tostow, spinacze w doniczce z biedronkami, obrus w bialo-czerwona kratke, lampki na suficie i papierowy telewizor na scianie. wlasciwie nie wiem co to za roznica.

Friday, November 6, 2009

the real truth about the truth

właściwie nie chcę odkrywać przed sobą po raz kolejny oczywistości. właściwie, to nie znoszę oczywistości, nie znoszę tego, gdy ktoś komunikuje dumnie, iż cztery jest naprawdę wynikiem kwadratu dwójki, a na domiar złego sto dwadzieścia jeden to kwadrat jedenastu. właściwie, to nie mam punktu zaczepienia, od którego mogłabym rozpocząć filozoficzny wykład więc powinnam na tym zakończyć. wydaje się jednak bezcelowe tracenie cennych bitów informacji jakie wpłynęły i wypłynęły przez te sekundy połączenia z przypadkowymi serwerami. może warto skończyć dla samej satysfakcji wykonania chociaż jednej, w miarę fizycznej i namacalnej pracy mięśniami paliczków i nadwyrężaniem więzadeł. tak na wszelki wypadek, odpukać.

właściwie miałam sobie samej mówić o tym, że nie widzę sensu dwojakości postępowania a właściwie tego antagonizmu podniet. kontra, kontra. dobrze się znoszą? dobrze działają na siebie, prawda? podjudzanie samego siebie za pomocą starannie wyselekcjonowanych, a co gorsza, najlepiej znanych sobie argumentów potrafi działać. właściwie, to potrafi działać z siłą, którą wydaje ci się, że ciągle kontrolujesz, gdy ona przeszła już odprawę na terminalu Chopina. mimo wszystko, antagonizmy walczą, nie ustając w owej walce. to jak działanie tlenem na nawet nieprzygasły płomień. z tego będzie pożar. nie z każdego pożaru wynika strata, ba, niektóre przynoszą postęp lub chociażby odrodzenie. w sprawach ludzkich jednakże odnowy, ewolucji i reaktywacji nie ma. chałupa raz postawiona raz płonie, i choćby jej żelbetonowo-bitumitowe podstawy oparły się pożodze, 50 lat w przód postanowią runąć, bez żadnego pytania, ostrzeżenia i gry wstępnej.

analizując problem. rozpiszmy to na tablicy, markerem, poczujmy tę atmosfere naukowego rozpatrywania przypadku.

+warto i już. nie zastanawiając się zgoła nad większym sensem. badania są ciekawe. badania przyrody są ciekawe z racji swej zmienności. badania żywego organizmu są ciekawsze z racji jego ciągłej przemiany już w jego zmienności. badania człowieka są najciekawsze, bo człowiek pozwie, będzie jęczał i pozwoli ci odkryć twoje najgłębsze złoża złota. tfu, cierpliwości? nie, może to jednak coś innego.

-ujęcie holistyczne.ujęcie męczennicze. jest sens służyć ludziom. to wyższa powinność. to nie tylko ciekawość ale i niesienie zbawienia, tego ziemskiego. panaceum, chociaż dla ciebie, chociaż na ten krótki czas. zbawiłem cię, alleluja. zbawiłem przy tym siebie. alleluja dwa razy proszę. tylko, że nie ma dla kogo się starać, kogo zbawiać. kleszcz wybawił kleszcza. mrówka uratowała mrówkę. ta uratowana była królową mrówek, wyrabiała 1050% mrówczej normy. alleluja. wybitność norm została podtrzymana. właściwie tylko nic to nie zmienia. zupełnie nic.


czym jest posiadanie szacunku wśród jednostek, które nie szanujemy? czymże jest szanowanie pewnych jednostek, stawianych wyżej niż te inne, które uważamy, że szacunku warte nie są, gdyż nie spełniają kryteriów, dzięki którym sami chcemy być szanowani? może to jednak nie nauka jest królową wszystkich "nauk"? może zupełnie nie to jest priorytetem, a ty wśród opowieści o skłodowskiej, potędze promieniotwórczości i zachłyśnięcia się postępem uwierzyłeś, że tak ma być. właściwie jaki ma to sens, że dokopiesz się do płynnego jądra prawdy, zbadasz kroplę tego nektaru i powiesz "teraz wiem"? nie wytłumaczy to ani struktury hierarchicznej ludności ani jej najgłębiej ukrytej zawiści. dalej pod płaszczykiem dumy ze swoich własnych osiągnięć będziesz ukrywać niezadowolenie z faktu, że przynajmniej wydaje ci się, że you don't belong in here. takie in here, in general. takie właściwie in everywhere.


może powinnaś skupić się, na ustanawianiu celi. cele nie muszą mieć sensu, cel ma to do siebie, że jest celem i to jego główna zaleta. mieć opróżniony kosz. mieć ciepło w mieszkaniu. mieć te buty. mieć te piątki i stypendium. właściwie czy jest tu miejsce na nie "mieć" a "być"? czy w posiadaniu tego dyplomu zawiera się naprawdę to brzemię ukryte właśnie w czasowniku "być"?


być lekarzem.

Thursday, September 3, 2009

proszę

bardzo proszę, nie znęcaj się już więcej nad kotem. kimkolwiek jesteś.